sobota, 10 maja 2014

POCZĄTKI

Długo się zastanawiałem czy zacząć pisać tego bloga... Po pierwsze nie wiedziałem czy sobie poradzę? Po drugie czy jest w ogóle sens takiego pisania i publikowania swoich dokonań... Ale koniec końców zapadła decyzja - spróbuję. Przyczyniły się do tego czynnie miłe panie ze sklepu, w którym kupowałem trochę drobiazgów do moich prac. Być może jestem jednym z niewielu mężczyzn zajmujących się quillingiem. Wszyscy moi znajomi twierdzą, że nie słyszeli o innych facetach zwijających papierowe paseczki... A w internecie też najczęściej natykam się na prace wykonane przez kobiety. Zawsze fascynowały mnie kolory - próbowałem rysować, malować... Dodam, że jestem fotograficznym maniakiem - do tej pory większość czasu zajmowało mi robienie i obróbka zdjęć (kilkadziesiąt z nich jest opublikowanych na stronie http://kibz.digart.pl/). Aż do momentu, kiedy unieruchomiony na parę miesięcy szukałem alternatywy. Bo ile godzin dziennie można siedzieć przed komputerem, by poprawiać, katalogować swoje zdjęcia? Zawsze wydawało mi się, że bardzo długo, lecz po trzech tygodniach stwierdziłem, że wystarczy... I właśnie wtedy natknąłem się w sieci na papierkowe prace - quilling. Ponieważ był to mój pierwszy kontakt z tą techniką, trochę czasu zajęło mi zapoznanie się z nią. Ale internet daje wielkie możliwości - po paru dniach postanowiłem spróbować. Nie bardzo podobało mi się kupowanie gotowych paseczków, bo co zrobić gdy potrzeba np. 42 paski, a sprzedają po 20? Miałem starą gilotynkę do papieru i małym nakładem pracy dostosowałem ją do cięcia dowolnej szerokości powtarzalnych pasków. W sklepie dla plastyków zakupiłem kolorowe papiery o różnej gramaturze i mogłem przystąpić do prób. Na pierwszy ogień poszły najprostsze kwiatuszki.
Trochę czasu zajęło pocięcie pasków na płatki kwiatków, ale jak się już rozpędziłem to powstało ich kilkadziesiąt. I zaczęło się kręcenie... Dodam, że pierwszą igłę quillingową zrobiłem z wsuwki do włosów i starego ołówka. Kolejna powstała z dużej igły do szycia, której oderwałem górę uszka. Dopiero po jakimś czasie udało mi się kupić "profesjonalną" igłę. Kwiatuszki wędrowały do pudełek - na pewno gdzieś się przydadzą. Ponieważ był początek marca, tematy moich prac nasuwały się same - nadchodziła Wielkanoc - więc pisanki, baranek. Do pierwszej pisanki przydały się właśnie kwiatuszki.
Baranek został poprzedzony przeglądnięciem wielu stron z pracami innych zapaleńców, ale efekt finalny był moim osobistym projektem.
Zabawa z papierkami sprawiała mi wiele frajdy, a zachęcany przez przyjaciół wymyślałem coraz to nowe wzory. Tak powstała właśnie wielkanocna palemka, którą zrobiłem też według własnego pomysłu, gdyż nie znalazłem nic podobnego w internecie...
Ten pierwszy post edytuję po kilku miesiącach - mam nadzieję, że kolejne będą powstawały już bardziej systematycznie, a na dzisiaj kończę. Chcę dodać, że nie mam zamiaru tworzyć kolejnego blogu z tutorialami, gdyż tych jest mnóstwo w całej sieci. Chyba, że kogoś zainteresuje coś w moich pracach i będzie chciał dokładniejszych informacji.